Social media
lokalizacja
Kontakt
ul. Sęczkowa 88
03-986 Warszawa
szkola@interact.waw.pl
883 958 527
Kiedy mówię, że moja metoda nauczania opiera się na improwizacji, spotykam się zwykle z bezgranicznym brakiem zrozumienia. Jeśli rozmówca mniej więcej kojarzy, czym jest impro, spodziewa się, że na zajęciach gramy scenki w języku obcym, ćwicząc w ten sposób wyrażenia poznane na lekcji. Jest to założenie całkowicie błędne. A raczej zupełnie nieoddające tego, czym jest improwizacja.
Improwizacja to filozofia życia, sposób patrzenia na siebie, na innych, na wyzwania dnia codziennego. To mechanizmy i techniki rozwijające kompetencje ogólne, takie jak wielozadaniowość, umiejętność współpracy w grupie, pracy pod presją, podejmowania decyzji. To w końcu zbiór zasad, które pozwalają nam wyjść ze swojej głowy, przełamać bariery i stawać się najlepszą wersją siebie.
W dzisiejszym artykule przybliżę Wam niektóre z tych zasad oraz ich zastosowanie w dydaktyce języków obcych.
1. Każdy błąd to prezent.
Błąd naturalnie traktowany jest przez nas jako coś negatywnego. W szkole od dziecka jesteśmy sankcjonowani za każdą pomyłkę, internalizujemy więc przekonanie, że błędów należy unikać. Nawet jeśli jako dorośli, wykształceni ludzie świadomie powtarzamy sobie, że uczymy się na błędach, trudno jest zmienić podświadomą negatywną reakcję naszego mózgu i ciała na wiadomość, że zrobiliśmy coś źle.
Improwizacja uczy traktowania błędów jako prezentów, gdyż tym właśnie są one na scenie. Najśmieszniejsze historie w impro wynikają często z tego, że ktoś się pomylił, przejęzyczył, popełnił tak zwany błąd. Na warsztatach młodzi adepci tej sztuki biją brawo i cieszą się, gdy ktoś pomyli się w ćwiczeniu - właśnie po to, żeby ten błąd "odczarować". Dzięki takiemu podejściu człowiek powoli, stopniowo, zmienia swoje podejście do błędów na codzień, zaczyna naprawdę traktować je jako naturalny, nieunikniony element życia każdego z nas; element, który może wiele nas nauczyć, a nawet z którego może wyniknąć coś jeszcze lepszego, niż z perfekcyjnej realizacji zadania.
Takie podejście do błędów jest kluczowe w budowaniu w sobie odwagi językowej, niezbędnej do używania w praktyce coraz bardziej skomplikowanych struktur, eksperymentowania ze słowami i wyrażeniami w nowych kontekstach. Strach przed popełnieniem błędu, ośmieszeniem się przed rodziną, znajomymi czy współpracownikami, jest powodem dla którego wielu dorosłych uczniów decyduje się na kursy angielskiego. Cel ten można osiągnąć tylko dzięki pracy nad pozbyciem się blokady równolegle z rozwijaniem kompetencji językowych.
2. Tak, i...
Bez zasady "tak, i..." sceny improwizowane nie mogłyby istnieć. Polega ona na tym, że jeśli na scenie ktoś da jakąś propozycję, partner musi się na tę propozycję zgodzić, i dodać coś od siebie. "To znaczy, że jeśli jedna osoba powie do drugiej: « Jesteś moim ulubionym kotem », to ta druga ma obowiązek zgodzić się na bycie kotem, po czym dodaje swoją propozycję. Mówi na przykład: « Miło mi, ale niestety nie zdążyłem dzisiaj do kuwety. » "*
Zasadę "tak, i..." improwizatorzy przenoszą na życie codzienne. Przez całe życie nie byłam na tylu świetnie zorganizowanych na ostatnią chwilę imprezach, co przez rok w środowisku impro. Wszystko dzięki temu, że - poza trybem życia sprzyjającym częstemu organizowaniu imprez - improwizatorzy błyskawicznie planują i wymyślają fantastyczne rzeczy przy użyciu zasady "tak, i...". Jedna osoba mówi "Kupimy balony" a druga "Tak, i będziemy z nimi tańczyć". Nikt nie powie, że to głupie, że kto to będzie dmuchał, że w ogóle to jesteśmy dorośli i po co nam balony.
Dzięki stosowaniu zasady "tak, i..." na zajęciach, moi uczniowie pozwalają sobie na kreatywność i swobodę. Wiedzą, że żadna sugestia nie zostanie przeze mnie skrytykowana, więc chętnie podsuwają własne pomysły na tematy i zabawy. A dzięki temu, że ta akceptacja działa w dwie strony, dyscyplina na zajęciach utrzymuje się sama - niezależnie od wieku ucznia jesteśmy partnerami w procesie nauczania, mimo że mamy w tym procesie różne role. Co więcej, dzięki zasadzie "tak, i..." ćwiczenia na gramatykę, w których uczniowie wspólnie opowiadają historię w określonym czasie, lub zadania ze słownictwem do użycia w odgrywanej scenie, stają się po prostu śmieszne, bo w magiczny sposób zasady tworzące komedię na spektaklach improwizowanych działają także wtedy, gdy improwizatorami są nastoletni kursanci. A chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że poprzez zabawę uczymy się najefektywniej.
3. Pełne wsparcie grupy.
W improwizacji staramy się, żeby nasz partner w scenie, a w szerszej perspektywie cała grupa, wypadli jak najlepiej. Nie chodzi o to, żeby samemu błyszczeć i być najlepszym, ale by wszyscy czuli się dobrze, świetnie się bawili, rozwijali. Na scenie improwizator nie wie, co się wydarzy, jest całkowicie obnażony, wystawiony na publiczną kompromitację. Wie jednak, że ma sto procent wsparcia za strony grupy, że jeśli się potknie, to reszta natychmiast rzuci się, żeby go łapać. Że nawet jeśli spektakl będzie słaby, to ludzie, z którymi gra, i tak go akceptują. Ta świadomość, że jeśli popełnimy błąd, nie zostaniemy odtrąceni, że nikt nie będzie nam niczego wyrzucał, sprawia, że jesteśmy w stanie robić fenomenalne rzeczy.
Uczenie się języka w grupie jest w pewnym sensie podobne do bycia improwizatorem na scenie - wypowiadając się w czasie lekcji jesteśmy wystawieni na ocenę nauczyciela i innych kursantów. Ćwiczenia oparte na impro budują w grupie pozytywną atmosferę, w której nie oceniamy innych, lecz wszyscy jesteśmy we wspólnym procesie, staramy się nawzajem wspierać.
4. Empatyczny feedback.
Dzięki tej atmosferze, empatii ze strony grupy i prowadzącego, traktowaniu każdego ucznia podmiotowo, bez oceny, feedback ze strony nauczyciela staje się naprawdę motywujący i dodaje energii do dalszej nauki. Zawsze wydawało mi się, że motywująca krytyka to taki oksymoron: każdy mówi, że chce usłyszeć, co robi źle, ale jak już mu się to powie, to okazuje się, że tak naprawdę wcale nie chciał.
Zawsze nienawidziłam feedbacku. Nawet jeżeli nauczyciel czy szef stosował słynną strukturę kanapki, nawet jeżeli wiedziałam, że muszę dowiedzieć się, co robię źle, żeby robić to lepiej - i tak nie mogłam znieść patrzenia na jakąkolwiek krytykę mojej pracy, a moment ustnego feedbacku po egzaminach ze strony nauczycieli traktowałam jako zło konieczne, często bardziej dla mnie stresujące niż sam egzamin. Myślałam, że tak po prostu jest, że po krytyce człowiek zawsze poczuje się źle, nie ma na to siły, tylko wszyscy udajemy, że jesteśmy ponad to.
Któregoś dnia na warsztatach impro prowadząca po scenie dała mi krytyczny feedback. Zrobiła to w taki sposób, że uwierzyłam, że mogę za jakiś czas być naprawdę świetną improwizatorką. Ktoś skrytykował to, co zrobiłam, a ja czułam się, jakbym dostała największą pochwałę, wygrała olimpiadę, zdobyła jakąś super nagrodę, mentalnie unosiłam się nad ziemią.
Udzielanie motywującego feedbacku to temat na oddzielny artykuł (albo na pracę naukową), ale dzięki impro zrozumiałam, że taka informacja zwrotna jest możliwa, jeśli nauczyciel wykaże się odpowiednią wrażliwością i inteligencją emocjonalną.
Uważam, że świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy wszyscy byli improwizatorami - albo po prostu gdybyśmy wszyscy kierowali się w życiu tymi zasadami, akceptowali błędy i niedoskonałości innych oraz własne, byli otwarci na drugiego człowieka, czujni na jego uczucia i potrzeby. Przede wszystkim powinny być to zasady ważne dla każdego nauczyciela, niezależnie od tego, czy pracuje on z dziećmi, młodzieżą, czy dorosłymi. Wykorzystanie improwizacji w nauczaniu to dla mnie przede wszystkim kształtowanie w moich uczniach tych wartości poprzez sprawdzone gry i ćwiczenia impro. A gdy te zasady wejdą nam w krew, mówienie w języku obcym nieoczekiwanie stanie się znacznie łatwiejsze.
*Bajkowska, "Wielka improwizacja #2 O co chodzi?", 27/04/2017, http://www.a-propos.waw.pl/felieton/wielka-improwizacja-2/, consulté le 24/09/2018. Każda moja próba zastąpienia kota z kuwetą była tylko marną imitacją.